środa, 31 października 2012

Polowanie czas zacząć!

Second hand, szmateks, lumpeks, kupciuszek - nazw jest wiele, a sklepów z odzieżą używaną jeszcze więcej. Powoli mija u nas w Polsce przekonanie, że w lumpeksach kupuje tylko biedota. Można nawet zauważyć pewien trend na kupowanie ubrań czy dodatków właśnie tam. 



Czemu? No właśnie, bo po pierwsze jest tanio, po drugie znajdziemy tam naprawdę niepowtarzalne ubrania, a po trzecie coraz częściej wiele właścicieli lumpeksów śledzi trendy więc możemy tam kupić modne rzeczy znanych marek, czasem nawet z metką. 

Ja jestem fanką zakupów w sklepach z odzieżą używaną, ale uwaga ... mam tylko jeden lumpeks, do którego chodzę dość regularnie i kupiłam tam już naprawdę wieeeeele rzeczy za grosze, inne mnie nie przekonują.
 Często 'nowi' zrażają się nieprzyjemnym zapachem, tym że 'nic nie ma', a ubrania są niemodne. Dlatego warto odwiedzić kilka lumpeksów w dniu dostawy (rano), wtedy szybko zorientujemy się czy warto tam w ogóle chodzić. 
Po pierwsze do tego typu shoppingu potrzeba dwóch rzeczy CZASU i CIERPLIWOŚCI. Nie należy szukać ubrań z doskoku, kiedy gdzieś się spieszymy, bo przegapimy mnóstwo fajnych ubrań. Po drugie cierpliwość - to się ceni! Jak już wyhaczymy coś ciekawego, musimy bardzo dokładnie się temu przyjrzeć. Plama, dziura, za duże/małe - warto czy nie warto? To zależy od tego, czy ta rzecz jest naprawdę wyjątkowa i czy ewentualna przeróbka będzie możliwa. Na 100 % nie warto brać czegoś, co jest zmechacone, sprane, podniszczone, przebarwione lub ponadrywane (paski, torebki).
 NIGDY nie kupujcie w lumpeksie butów, bielizny, skarpetek ani czapek. 
Jeżeli jeszcze nie byłyście w lumpeksie, z całego serca polecam zabrać koleżankę i czym prędzej tam pójść. Nie chodzi o kupowanie wszystkiego od podstaw, ale o kilka ciekawych rzeczy, które w połączeniu z ubraniami z naszej szafy będą tworzyły ciekawe zestawy czy całkowicie je odmienią.

PS. Może są tu jakieś czytelniczki ze Szczecina, które mogą mi polecić swój ulubiony secondhand? 

Poniżej zdjęcia, na których oprócz butów i okularów wszystko pochodzi właśnie z lumpeksu ;)




środa, 24 października 2012

Jesień czasem na kwasy

Jesień zbliża się wielkimi krokami, w ten weekend przestawiamy zegarki, za oknami szaro. Może ta pora roku nie sprzyja spacerom, ale jest to wspaniały okres na zabiegi kwasami owocowymi ;) Trochę się wstydzę zamieścić poniższe zdjęcie, ale mam nadzieję, że chociaż część z was zobaczy, że nie wszystko stracone jak ma się blizny po trądziku. Zdjęcie przed wygląda okropnie i tak się wtedy czułam, aż moja pani dermatolog zaproponowała kurację kwasami owocowymi. Miałam 3 zabiegi: 30%, 30% i chyba 50% stężenie(mogłam coś pomylić, zabiegi przeprowadzane były rok temu, a zdjęcia robione były tylko dla mnie, żeby zobaczyć czy to coś da ;)) Każda wizyta kosztowała mnie 120 zł.Najgorsze chyba były 3 dni po kwasach, gdy skóra złuszczała się bardzo mocno, ale odpowiednie nawilżanie sprawiało, że było to odrobinę mniej uciążliwe, smarowałam się wtedy Cetaphilem. Naprawdę polecam, ale niech efekty mówią same za siebie:

Polecam powiększyć zdjęcie, klikając na nie ;) Na zdjęciu "po" nie mam żadnego podkładu, tylko odrobinę przypudrowaną twarz.

Czy wy drogie czytelniczki poddawałyście się takim zabiegom? Byłyście zadowolone z efektu czy nie?

poniedziałek, 22 października 2012

Coś na długie jesienne wieczory

Powoli zaczyna się jesień, za oknem szaruga i nie ma nic lepszego niż zaszycie się w łóżku z laptopem i kubkiem kakao ;) W sumie treść posta powinnam zacząć: "Cześć, mam na imię Ewa i jestem serialomaniaczką". Oglądam różne rodzaje, ale zazwyczaj trzymam się z daleka od polskich produkcji ;p
Dziś chciałabym opisać wam jeden z moich ulubionych, a mianowicie "White Collar", czyli "Białe kołnierzyki".
Serial opowiada o przystojnym i uroczym fałszerzu, który po złapaniu przez agenta FBI, zaczyna z nimi współpracować. W rolę Neala wciela się Matt Bomer, który zdecydowanie dobrze wygląda w garniturze ;) Powstały już 4 całe sezony i aktualnie stanęło w połowie 5, więc jest co oglądać, a w uwaga-wciąga! Pełno ciekawych zwrotów akcji, oszustwa ukazane krok po kroku, naprawdę polecam całym sercem.

Nie chcę wam opisywać fabuły, bo jestem okropna w opowiadaniu, więc oto, co pisze dystrybutor DVD:
"W tym inteligentnym i ekscytującym nowym serialu telewizyjnym, pełen nieodpartego uroku oszust Neal Caffrey (Matthew Bomer) ucieka z wiezienia o zaostrzonym rygorze… i trafia prosto w ręce swojego największego wroga – agenta FBI Petera Burke’a (Tim Dekay). Nie mając innego wyjścia, Caffrey zgadza się na współpracę z Biurem. W zamian za pomoc w pojmaniu nieuchwytnych przestępców może stać się wolnym człowiekiem. Wkrótce jednak Neal odkrywa, że znalazł się w centrum śmiertelnie niebezpiecznej rozgrywki - wszystko za sprawą tych, którzy bardzo chcą go dopaść – żywego lub martwego. Z gościnnym udziałem Tiffani Thiessen ("Beverly Hills 90210"), serial "Białe kołnierzyki" uszyty został z zaskakujących zwrotów akcji, ujmujących bohaterów oraz fascynującej rozrywki."


Na zaostrzenie apetytu kilka zdjęć:




Absolutnie uwielbiam postać Mozziego (pan po lewej w okularkach ;))





A wy co oglądacie wieczorami? Bardzo chętnie poczytam wasze propozycje (:

piątek, 19 października 2012

mój makijażowy codziennik

Witajcie Dziewczęta :) Pewnie każda z Was ma w swojej kosmetyczce kilka ulubionych produktów, których używa codziennie i bez których nie wyobraża sobie makijażu.
 Ja również mam w swojej łazience kilka kosmetyków, które codziennie pomagają mi ukryć oznaki zmęczenia, niewyspania czy po prostu poczuć się kobieco.
 Większość z nich wpadła w mojej ręce całkiem niedawno, ale np. puder transparentny Clinique gości już w mojej łazience hoho ... a może dłużej :)


Zacznijmy od mojego ostatniego hitu: korektora do brwi Delia (ok. 6 zł) , który rewelacyjne spełnia obietnice producenta: przyciemna, rozczesuje, nabłyszcza. Mam małego hopla na punkcie brwi i bardzo lubię, gdy są dobrze wyregulowane i mają idealny odcień. Niestety są one mega trudne do ułożenia i osobiście w ogóle nie podejmuje się prób nadania im jakiekolwiek kształtu, zawsze chodzę do kosmetyczki. Ale dzięki temu produktowi wizyty w gabinecie mogę znacznie ograniczyć, bo właściwie każdego dnia sama mogę ułożyć i przyciemnić brwi. Produkt nakłada się szybko, bez problemu, ma wygodną szczoteczkę i całkiem przyjazną cenę .




Mój kolejny hit: tusz MaxFactor 2000 Calorie. Powiem tylko tyle - jeżeli któraś z Was nie miała z nim jeszcze do czynienia, to zróbcie to czym prędzej! Maksymalne wydłużenie, przyciemnienie, podkręcenie ... z moimi rzęsami robi chyba wszystko :)
 Ja wyłowiłam go w promocji za 14,99 zł i jest to kolor Black Brown, mam w planie wypróbować jeszcze Black, gdy tylko skończę ten.





Całkiem niedawno Maybelline wypuścił na rynek krem 8 w 1 Dream Fresh BB. W związku z promocją w SP (16 zł) postanowiłam, że wypróbuje. Nie żałuję, bo stał się moim codziennikiem. Może z wyjątkiem gorszych dni, kiedy pojawi się jakiś mały czerwony nieprzyjaciel .. wtedy wspomagam się Dermacolem. W każdy inny dzień radzi on sobie z moją cerą rewelacyjnie. Pozostawia ją gładką, jednolitą, nawilżoną, po prostu DREAM FRESH :)




Clinique - transparentny puder, który matuje, utrwala makijaż i służy przez lata. Kupiłam go sto lat temu i same możecie zauwazyć jak dużo go jeszcze zostało, a używam go właściwie codziennie. Termin jeszcze w porządku, ale czuję, że niestety to będzie przyczyną pożegnania się z nim, a nie jest zużycie. 
Cena ok. 130 zł/27g.




Poczwórne cienie do powiek AVON. Moje ukochane kolory, dobra trwałość, przystępna cena. 
Obecnie używam paletki cocoa dreams i mocha latte.




 A oto i moi ulubieńcy :))



Macie swoich makijażowych faworytów?

EDIT:


poniedziałek, 15 października 2012

Piękne rzęsy przez trzy tygodnie ;)

Dzisiaj jestem na świeżo po prezentacji w ramach ćwiczeń z kosmetologii pielęgnacyjnej. Przybyli reprezentanci firmy Maxlash i przedstawili swoją ofertę szkoleniową oraz zaprezentowali działanie jednego z ich zabiegów, a mianowicie Stay Long Mascara.
Tak piszą o tym zabiegu:

"Zabieg polega na nałożeniu na naturalne rzęsy płynnego fluidu, który po wyschnięciu staje się wodoodporny a jednocześnie jest znacznie lżejszy od zwykłego tuszu do rzęs zachowując jego elastyczność. 

Preparat możemy nakładać na rzęsy górnej powieki jak i dolnej przez co Stay Long Mascara jest doskonałym uzupełnieniem zabiegu 1:1.

Zastosowanie preparatu Stay Long Mascara powoduje efekt zbliżony do stosowania tuszu do rzęs, z tą różnicą że jest on odporny na wodę i rozmazywanie przez okres ok. 3 tygodni.
Stay Long Mascara gwarantuje Państwu uzyskanie dowolnego efektu stylizacji rzęs ponieważ nakłada się go w wielu delikatnych warstwach co w efekcie powoduje uzyskanie nawet bardzo mocno wytuszowanych rzęs.
Gorąco zachęcamy do wzięcia udziału w szkoleniach Stay Long Mascara

Stay Long Mascara jest preparatem wyłącznie do użytku profesjonalnego."

Źródło: http://www.maxlash.pl

Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem i miło było popatrzeć na cały jego przebieg. Zaczęto od zabiegu Pump Up Lash, który miał podkręcić rzęsy jednej z naszych koleżanek, następnie nałożono 2 warstwy owej maskary, gdyż koleżanka była delikatnej urody, ale oczywiście można tych warstw zaaplikować więcej. Efekt był naprawdę dobry, rzęsy pięknie podkręcone i czarne. Nie musimy wtedy zaprzątać sobie głowy maskarą, czy bać się, że na basenie uzyskamy efekt pandy. Efekt nie jest tak spektakularny jak przy przedłużaniu rzęs metodą 1:1, ale jest na pewno ciekawą alternatywą dla osób, które boją się sztucznego efektu i nie chcą mieć czegoś poza swoimi rzęsami ;) Dodatkowym atutem jest to, że nie potrzebujemy specjalnego płynu do zmywania makijażu. Cena zabiegu waha się od 99-150 zł. 
 Co o nim myślicie? Słyszałyście o tym? Dałybyście się skusić na taki zabieg? ;)
Edit: Znalazłam na zagranicznej stronie artykuł ze zdjęciami ;) LINK DO ARTYKUŁU
Tak mało informacji o tej metodzie, bo weszła dopiero w czerwcu zeszłego roku ;p
Zdjęcie nie jest moją własnością i pochodzi ze strony http://www.refinery29.com
Sądzę, że na zdjęciu są gdzieś 2 warstwy preparatu, co daje ładny, naturalny efekt ;)

sobota, 13 października 2012

Żywe srebro

Biję się w pierś, bo wiem, że jakoś zdjęć nie powala, ale mój aparat nie chciał strasznie współpracować przy robieniu zdjęć tego lakieru. Mowa o lakierze Wibo, niestety numerek starł się z buteleczki, ale nie widziałam podobnego lakieru w ich szafie, więc łatwo znaleźć ;) Trwałość i czas wysychania są w porządku, pociągnięcia pędzlem nie są bardzo widoczne.  Zazwyczaj nie maluję nim całych paznokci, ale robię nim kropki na innym lakierze bazowym ;)




piątek, 5 października 2012

L'biotica

Dziś recenzja : L'biotica - regenerujący krem do rzęs. 
Wczoraj minęło 30 dni odkąd stosuje produkt i efekty przedstawię poniżej.
 Generalnie zacznijmy może od tego, co mówi nam producent.

L’biotica - regenerujący krem do rzęs zalecany jest Paniom:
  używającym tuszu do rzęs lub sztucznych rzęs,
                                                        mającym krótkie lub rzadkie rzęsy,
                                                               którym wypadają rzęsy.
                                        Wydłuża, pogrubia rzęsy i zapobiega ich wypadaniu.
                                      Nawilża i wzmacnia, stymulując naturalny wzrost rzęs.


Opakowanie jest bardzo małe, ale niezwykle wydajne - 10 ml spokojnie wystarczyło mi na te 30 dni a zostało jeszcze sporo produktu. Cena to około 10 zł ( ja kupiłam w SP 2 za 15 zł ).
 Aplikacja jest bardzo łatwa, szybka i bezbolesna - oczy nie łzawią, nawet kiedy produkt dostanie się do środka. 
Jestem (byłam) posiadaczką krótkich, prostych rzęs, a po kilku epizodach z zalotką moje rzęsy zaczęły wypadać i znacznie się przerzedziły. Po 30 dniach widzę efekt. Rzęsy są mięciutkie, nawilżone, a po pomalowaniu naprawdę długie jak na swoje możliwości. Zresztą - za 10 zł warto spróbować, nie zaszkodzi, a może pomóc. U mnie efekt widoczny głównie po pomalowaniu, ale jestem bardzo zadowolona. W przeciwieństwie do oleju rycynowego nie powodował opuchlizny i obrzęku.

EFEKTY

Przed:


Po:




środa, 3 października 2012

15 HAIR PROJECT: punkty 5 i 14


Dziś połączenie fryzur z dzieciństwa z moją włosową historią :)
Małe rude loczki :D








Włosy zapuszczane do I komunii- miałam dobierańca na całą noc, były nieco dłuższe, tylko ręką przygniotłam.


Chyba 1 gimnazjum- zrobiona grzywka, włosy pocieniowane i wyprostowane prostownicą, niestety wywijały mi się tak po 2 godzinach, a ja dalej prostowałam... 

Tu już 3 gimnazjum, odpoczywały od prostownicy tylko w wakacje ;p

Pierwsze włosowe zdjęcia- eksperymenty tylko z olejkiem kokosowym i maską(żółtko jajka, nafta, olejek rycynowy)

Tu początek roku 2012, widać, że coś tam próbuje się kręcić :)

 Włosy wyprostowane w styczniu 2012 r., błagały się o podcięcie 

I zdjęcie, które pojawiło się na blogu, moje aktualne włosy







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...