Oczywiście wyprawa do Rossmanna nie zakończyła się na jednej wizycie, bo nie dawał mi spokoju tusz, o którym bardzo głośno w blogosferze. Nie byłabym sobą , gdybym po niego nie wróciła (no przecież to tylko nieco ponad 5 zł!). Do koszyka trafiła zatem mascara Curling Pump Up, Lovely.
Podeszłam do niej z pewną rezerwą, bo moje rzęsy naprawdę są mega krótkie i myślałam, że niewiele uda się z nich wyciągnąć. A jednak! Zobaczcie same.
Plusy:
- cena (nawet bez promocji ok. 9zł)
- naprawdę głęboka czerń
- szczoteczka, która nie robi krzywdy (ma idealną wielkość)
- nie uczula i nie podrażnia
- nie kruszy się w ciągu dnia
- dobrze zmywa się micelem z Biedronki (który ma podobno problem z demakijażem oczu)
- dostępność
- świetny efekt
Wady:
- póki co takowych nie zauważyłam :)
Dość gadania, czas na 'naoczne' efekty:
Dla mnie bomba, na pewno do niego wrócę!
Miałyście styczność z tym tuszem? Jak wrażenia?
Szczerze polecam spróbować każdej z Was.
Buziaki, kitty
elf: też mam 4 egzaminy w tej sesji i też nienawidzę tej letniej.. ale przynajmniej pogoda sprzyja nauce.
OdpowiedzUsuńMam ten tusz i go uwielbiam <3 również nie widzę żadnych wad
Ślicznie prezentuje się na Twoich rzęsach, nie spodziewałabym się takiego efektu ;)
OdpowiedzUsuńTeż się nie spodziewałam, a raczej nie wierzyłam .. a jednak :D
Usuńdokonajmy więc zamachu na nią! ;d
OdpowiedzUsuńdobrze ze mocno nie skleja rzes
OdpowiedzUsuńszkoda, że sie na nią nie skusiłam..
OdpowiedzUsuńten tusz to jakiś wielki hicior...pół blogosfery go chwali:)muszę się wreszcie przekonać co to za cudo:)
OdpowiedzUsuń